niedziela, 11 sierpnia 2013

Akceptacja pełną paszczą czyli ja kontra moja głowa.


Dziś po raz kolejny o ciele, moim własnym ciele i sprawach z nim związanych.

Pomysł na posta przyszedł do mnie w trakcie super głupkowatego tańca do soundtracku z filmu Dirty Dancing:) Kiedy słyszę  "Oh Loverboy" to tracę kontrolę;)

O czym chciałabym dzisiaj napisać? O kobiecości, o zmysłowości, o seksapilu. I od razu ostrzegam: mogę Wam teraz sprzedać tanie banały. Żeby nie było, że nie ostrzegałam;)

Od dziecka byłam typem chłopczycy, trochę ukrytej w ciele kobiety. A tak przynajmniej się postrzegałam.
Moje ruchy nigdy nie były kobiece, pełne gracji - mam tak absurdalnie dwie lewe nogi (i ręce!), że mogłabym bić rekordy:) Serio! Nie potrafię tańczyć, a próbowałam się nauczyć - o mamo, lekcje upokorzeń za mną;) Kiedyś - aby wydobyć swą kobiecość;) - zapisałam się nawet na taniec brzucha, bo niby taki kobiecy. Wytrzymałam dwa spotkania i po niemalże znokautowaniu dziewczyny obok mnie (wszyscy w lewo, Weronika, z rękami latającymi jak u Kermita, w prawo;) odpuściłam. Czułam się trochę jak aktor, udający że potrafi, a wcale się z tym dobrze nie czuje.

Czemu chciałam być kobieca? Bo przecież jestem kobietą i powinnam. Prawda?  No właśnie nie.

I fajnie to odkryć:)

Jestem jaka jestem, z moimi śmiesznymi niezgrabnymi ruchami, z moją "sobą".  Odkryłam to jakiś czas temu i uważam to za odkrycie na miarę polonu i radu:)

I to jest kobiecość w moim własnym wydaniu. Bo kobiecość może mieć różne odcienie:) Nie wszystkie jesteśmy Marilyn albo Audrey, za to możemy być sobą ze swoją różną różniastą kobiecością:)

Większą część swojego życia spędziłam na zastanawianiu się ile brakuje mi do ideału, który mam w głowie. I im bardziej zbliżałam się do wymarzonych cech tym lista tych cech się wydłużała.
I nie, nie chodzi mi wcale o akceptowanie siebie w 100% niezależnie od wszystkiego. Mam na myśli tylko i wyłącznie jedno: nie akceptujesz czegoś - zmień to. Patrz jednak realistycznie na wszystkie swoje wady. Zdecyduj czy naprawdę wyobrażasz sobie siebie bez tego. Ile jesteś w stanie dać z siebie, aby coś się zmieniło. Nie musisz być idealna. Nie chcesz być idealna - ideały nie istnieją. Ludzie mają wady. Wielkie krzywe nosy, szparę między zębami i grube kostki. I żyją. I akceptują siebie. I kochają się nie pomimo a z tym wszystkim:)

A przede wszystkim - i to się tyczy mnie:



A z tym miewam problem. Od dziecka miewałam skłonność do porównywania się do innych (Natalio, moja podstawówkowa nemezis;P) , podsycaną przez bardzo wymagających rodziców. I teraz powoli uczę się porównywać tylko z samą sobą. Z tą Weroniką jaką jestem, a tą którą byłam. Tak, aby realnie móc spojrzeć na Weronikę którą mogę się stać:)




 A teraz część dietetyczna:)

Dzisiejszy dzień minął bez większych grzeszków. Trzymam się na chwilę obecną przede wszystkim, zgodnego z moim BMI i aktywnością fizyczną, limitu kalorii.
Staram się również ograniczyć tłuszcz na rzecz większej podaży białka. Węglowodany proste i złożone - podstawową zasadą jest tylko, aby były jak najbardziej wartościowe.

Aby mieć pewność czy dostarczam organizmowi wszystkich potrzebnych mikro i makroskładników codziennie wpisuję to co zjadłam w dzienniczek kalorii jaki prowadzę na stronie www.cronometer.com, co ułatwia mi modyfikacje w przypadku niedoborów:)

I jak na razie dobrze na tym wszystkim wychodzę. A za tydzień kontrola krwi - tak przy okazji regularnego oddawania:)

A, odkryłam też dziś profil dziewczyny-trenerki-weganki z USA i zakochałam się w tym jak wygląda - ciało idealne;) I nie, nie zamierzam się porównywać  i płakać, że u mnie biceps wygląda inaczej. O nie. Zwyczajnie - ładnie zbudowana dziewczyna:) I motywacja:)

Amy Silverman:



I to chyba takie wszystko na dzisiaj:)

Tak tylko jeszcze:






Pozdrawiam czule:)

PS. Teraz z komputerowych głośników leci soundtrack do musicalowego odcinka "Grey's Anatomy" - matko niebosko, jakie to piękne! Uwielbiam!


4 komentarze:

  1. trzymasz się tego limitu kalorii z cronometra czy gdzie indziej go wyliczałaś?

    z ciekawością będę śledzić Twojego bloga, mało takich w sieci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Zagubiony Omułku:)

      Limit kalorii wyliczyłam sobie sama - sposób jest następujący: obliczam sobie swoje PPM (Podstawowa przemiana Materii - wzór jest w necie, są też automatyczne liczniki), następnie obliczam ICZE (które jest naszym Indywidualnym Całkowitym Zapotrzebowaniem Energetycznym) - ICZE liczymy poprzez pomnożenie tego co nam wyszło w PPMie przez poziom aktywności fizycznej (od 1,4 dla niskiej aktywności, przez 1,7 dla średniej aktywności [taką ja wybrałam] do 2 dla sportowców - zapewne wyczynowi mnożą jeszcze więcej, bo ich zapotrzebowanie może sięgać kosmicznych ilości). Ja odjęłam więc od ICZE 500-1000 kcal. (w zależności od dnia i aktywności) ze względu na redukcję masy ciała:)

      Mam nadzieję, że porozjaśniałam tę kwestię jakoś w miarę;)

      Pozdrawiam i do przeczytania:)

      Usuń
  2. Super wpis, I can relate ;] mam nadwagę, ale zaczęłam ją traktować jako taki mój nieodzowny element, czasami jednak chciałabym być szczupła i piękna, a jeszcze innym razem kiedy myślę o realnej utracie wagi ogarnia mnie przedziwny strach, że kiedy schudnę nie będę sobą... Trudne sprawy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Wer,

      mega się cieszę, że wpadłaś:) Wpadaj jak najczęściej, bo miło tak sobie wejść i Twą przesympatyczną paszczę ujrzeć;)

      Ja mam takie dni czasem, że mam wrażenie, że to jaka jestem, cały mój charakter jest jakby poza ciałem, jakby ciało stanowiło tylko minimalny procent tego kim jestem. Wtedy wkurza mnie moje ciało, bo nie pasuje do reszty, jest jakieś takie badziewne i z tyłka. Wtedy muszę się mega pauzować, żeby nie myśleć o sobie źle (kiedyś przeczytałam fajne zdanie, które świeci się na czerwono za każdym razem kiedy mega źle myślę o swoim ciele - Gdybyś mówił do swoich przyjaciół tak jak czasem mówisz o swoim ciele..nie miałbyś już przyjaciół). Moja droga do integralności i akceptacji to trochę takie Tour de Werka - górki, dołki, proste drogi przez francuskie wioski - różnie z tym bywa, ale cieszę się, że nauczyłam się wyłapywać różne sygnały płynące z ciała i działać. No.
      Tak tylko w temacie;)

      Buziak,
      Wer

      Usuń