sobota, 15 lutego 2014

Feminizacja społeczeństwa, bezpłodność i męskie piersi czyli mity o soi obalamy raźnym chórem;)

Witajcie ponownie,

trochę mnie tu nie było, ale jak zwykle wracam. Tym razem z paroma konkretnymi informacjami dotyczącymi produktu, który jak chyba żaden inny został wciśnięty w szufladkę z napisem: NIEBEZPIECZNY.


                                           (Źródło: www.foodmatters.tv)


Tym produktem jest oczywiście SOJA.


Soja i produkty z niej wytwarzane pochodzą z Azji, gdzie wykorzystywane są od setek lat.
Najstarsze świadectwa, zapisane na kamiennych tablicach, wskazujące na np. na produkcję mleka sojowego sięgają już 25 -225 r. n.e.

Świadectwa te dotyczą jednak tylko i wyłącznie Azji, w Europie pierwsze wzmianki pojawiają się dopiero w XX wieku, wcześniej produkty te nie był powszechnie znane.

Soja jest uważana za produkt wysokobiałkowy, jej białko uważane jest za jedno z najwyżej punktowanych białek pochodzenia roślinnego - w 100 gramach ugotowanego produktu (za www.ilekalorii.pl) znajduje się:
Woda62.55 g
Kalorie173 kcal
Energia-
Białko16.64 g
Tłuszcze8.97 g
Popiół-
Węglowodany (jako różnica)9.93 g
Błonnik6 g

Dodatkową zaletą produktów sojowych obecnie jest ich FORTYFIKACJA czyli uzupełnianie produktu dodatkowymi witaminami i składnikami, w tym przypadku najczęściej tymi, które mogą (ale nie muszą) być niedoborowymi na diecie roślinnej czyli: wapniem, żelazem, witaminą D i B12, czasem również B2 i B6. Nie oznacza to oczywiście, że dieta roślinna jest niedoborowa, są to jednak składniki, na które warto zwracać uwagę. Informuję również, że jest wiele produktów na diecie tradycyjnej, które są fortyfikowane np. margaryny czy płatki śniadaniowe oraz napoje gazowane.

Obecnie soja i produkty z niej wytwarzane takie jak "mleko" sojowe, tofu, tempeh czy sosy sojowe i miso są jednymi z częściej spożywanych produktów mlekozastępczych na świecie, w tym też przez wegetarian i wegan. Przez jej ciągle rosnącą popularność narosło wokół niej wiele mitów takich jak: feminizujący wpływ na mężczyzn ze względu na "hormony" występujące w soi, powodowanie bezpłodności czy wyraźnie negatywny wpływ na tarczycę.

A jak ma się nauka do tych mitów?

Badań na temat soi jest mnóstwo, dziś przedstawię tylko te główne, odpowiadające na podstawowe pytania dotyczące bezpieczeństwa stosowania soi i jej produktów.

Badania (m.in.: J.M. Hamilton - Reeves, G. Vazquez, S.J. Duval i inni, Clinical studies show no
effects of soy protein or isoflavones on reproductive hormones in men: results of a meta-analysis.
Fertility and Sterility, 2010 oraz M. Messina Soybean isoflavone exposure does not have feminizing
effects on men: a critical examination of the clinical evidence. Fertility and Sterility, 2010) jasno
dowodzą, że soja nie ma wpływu na testosteron, nie ma właściwości feminizujących jak również
nie ma negatywnego wpływu na jakość spermy u mężczyzn. 

Jedno z badań wskazało nawet na soję jako produkt mogący być częścią skutecznej terapii przeciwdziałającej niskiemu stężeniu plemników.

Aktualne wiadomości dotyczące soi wskazują również na jej pozytywne działanie na układ sercowo-naczyniowy - związane jest to przede wszystkim z zawartością kwasów omega 3 oraz wpływem białka sojowego na poziom cholesterolu. 
Tzw. Dieta Portfolio, w której głównym źródłem białka są rośliny sojowe z soją na czele była w stanie obniżyć frakcję cholesterolu LDL nawet o 30%, więc na tym samym lub nawet lepszym poziomie niż część ogólnodostępnych terapii farmakologicznych. (D.J. Jenkins, C.W. Kendall, D. Faulkner dietary portfolio approach to cholesterol reduction: combined effects of plant sterols, vegetable proteins, and viscous fibers in hypercholesterolemia. Metabolism2002.)

Soja wpływa również pozytywnie,"obniżająco" na ryzyko wystąpienia nowotworów piersi (badania wskazują jednak, że aby ten efekt wystąpił soja musi być spożywana od najmłodszych lat, u osób dorosłych które wprowadziły soję do swojej diety stosunkowo późno, efekt ten nie był zauważalny) i prostaty, oraz wiąże się z rzadszym występowaniem złamań (badania populacyjne w krajach azjatyckich, gdzie spożycie soi jest wysokie lub bardzo wysokie).

Spora część badań (np. badanie L.Zhao, R.D. Brinton WHI and WHIMS Follow-up and Human Studies of Soy Isoflavones on Cognition. Expert Review of Neurotherapeutics, 2007) potwierdza również jeszcze jeden pozytywny efekt regularnego spożycia nasion soi, a mianowicie: pozytywny wpływ na funkcje poznawcze.

Warto również zaznaczyć, że wg badań wapń z fortyfikowanego mleka sojowego wchłania się również dobrze jak ten z mleka krowiego (Y. Zhao, B.R. Martin, C.M. Weaver Calcium bioavailability of calcium carbonate fortified soymilk is equivalent to cow's milk in young women. Journal of Nutrition, 2005).



Czy post ten oznacza, że polecam te produkty każdemu i bez ograniczeń - OCZYWIŚCIE ŻE NIE - jednakże zwracam uwagę, że soja może być bardzo fajnym źródłem wielu ważnych mikro i makroskładników na diecie roślinnej i rezygnacja ze spożywania produktów sojowych tylko i wyłącznie na podstawie bzdur znalezionych w internecie nie jest najmądrzejszym posunięciem.
Soja może być alergenem - zgadza się, soja jest również często produktem modyfikowanym genetycznie - jednakże zdecydowanie większa część soi GMO nie trafia na nasze stoły w podstawowej postaci, a dokładnie przetrawiona przez zwierzęta, które są głównym "konsumentem" tejże. Warto jednak wybierać produkty ekologiczne, w tym przypadku mamy niemalże 100% pewność, że mamy do czynienia z produktem nie-GMO.


Soja stanowi jedno z lepszych źródeł białka, mleka sojowe czy tofu stanowią, dzięki fortyfikacji, jedno z najlepszych źródeł wapnia warto więc ponownie zastanowić się nad stosowaniem produktów sojowych i pozbyć uprzedzeń opartych na starych badaniach i w sporej części - mitach wyssanych z palca:). 
Ja, jako że jest to jedna z najlepiej przyswajanych roślin strączkowych przez mój organizm, przyznaję że soję spożywam codziennie - w postaci zarówno fermentowanej (miso, tempeh) jak i niefermentowanej np. mlek sojowych (wybieram te certyfikowane ekologicznie).


W jednym z kolejnych "odcinków" poruszę temat, który pewnie część z Was interesuje czyli wpływ soi na tarczycę i poziom hormonów - szykujcie się na badania-niespodziankę:)



A teraz, jak to mam w zwyczaju - prywata:)

Zacznę od chwalenia się, a mianowicie: od początku stycznia 5 poranków w tygodniu spędzam na siłowni, ćwiczę zarówno cardio, interwały jak i siłowo (i te ostatnie dają mi chyba największą satysfakcję) co napawa mnie taką dumą i daje tyle pozytywnej energii, że mogłabym ją sprzedawać na kilogramy:)
W marcu planuję wprowadzić ponownie do swojego treningu zajęcia jogi oraz wprowadzić cross fit, który interesuje mnie od dawna:)




Mam nadzieję, że sojowy post przyda się Wam i obali trochę popularnych opinii dotyczących jednego z moich ulubionych strączków (fasolko adzuki, zawsze będziesz w ścisłej czołówce;).

Miłego czytania, dajcie znać czy się wam podobało:)

5 komentarzy:

  1. Dzięki Weroniko za ten wpis! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też dzięki za info i gratulacje za siłowniowy wysiłek :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój kolega miał w młodym wieku bardzo poważny problem z cholesterolem, pani lekarz zaleciła mu picie szklanki mleka sojowego dziennie - po 5 tygodniach miał akceptowalny poziom cholesterolu :) Jeśli ktoś ma taki kłopot, warto dać soi szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Autorko moja droga, a nie za dużo tych treningów..? Sport to zdrowie, owszem, ale uważaj żeby nie przetrenować organizmu- 3,4 treningi w tygodniu zdecydowanie wystarczą! Ale muszą być porządne ;) pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie też był wpis o soi ;) Ludzie boją się jej chyba,tak myślę. Czemu,nie wiadomo. Mity są mitami.

    OdpowiedzUsuń